Ks. Jan Twardowski (1915-2006)

poeta, duchowny, wykładowca w seminarium

Ks. Jan Twardowski urodził się w Warszawie. Przez wiele lat przyjeżdżał na wakacje do Runowa koło Głoskowa.

Jedna z najważniejszych w jego dorobku książek poetyckich Znaki ufności powstała właśnie w tej wsi, w modrzewiowym dworku Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Zainteresowania literackie przejawiał już w młodości. Współredagował międzyszkolne pismo młodzieży gimnazjalnej „Kuźnia Młodych”, gdzie zajmował się działem literackim. Na łamach tej gazetki miał miejsce jego debiut literacki. W 1935 r. ukazał się pierwszy tomik jego wierszy Powrót Andersena. W tym samym roku rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1948 roku. W czasie wojny walczył jako żołnierz Armii Krajowej oraz wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Wskutek przeżyć wojennych postanowił zostać księdzem. W roku 1943 rozpoczął naukę w tajnym Seminarium Duchownym w Warszawie. 4 lipca 1948 roku przyjął święcenia kapłańskie. W 1960 roku został rektorem kościoła sióstr Wizytek w Warszawie. Na tym stanowisku pozostał do emerytury.

Od 1945 roku powrócił do publikowania wierszy. Jego twórczość trafiła wówczas m.in. na łamy „Tygodnika Powszechnego”. Popularność przyniósł mu wspomniany już tomik Znaki ufności (1970). Wiele uwagi w swojej twórczości poświęcał dzieciom – z myślą o nich powstały prozatorskie Zeszyt w kratkę (1973) i Patyki i patyczki (1988) oraz tomiki poetyckie Uśmiech Pana Boga (1991), Kasztan dla milionera (1993). Z dzieł poetyckich warto wymienić Niebieskie okulary (1980), Który stwarzasz jagody (1983), Rwane prosto z krzaka (1985), Tak ludzka (1990), Krzyżyk na drogę (1993), Bóg prosi o miłość (1998), Mała ojczyzna (2002).


Pamiętam – jeszcze w latach pięćdziesiątych – że swego czasu jeździłem na wakacje do sióstr szarytek do Głoskowa, niedaleko Piaseczna, blisko Warszawy. Była to wieś (Runów) przy niewielkim pegeerze. Ponieważ siostry były pielęgniarkami, to kierownictwo uznało, że są przydatne i potrzebne, a więc mogły zostać na swoim dotychczasowym miejscu. Przez dwa miesiące, wiele lat z rzędu, byłem kapelanem kołchozu. Znałem tam każdy kąt; pamiętam modrzewiowy domek, w którym mieszkałem (bez światła i wody), wystarczyło klęknąć przed otwartym oknem, by oglądać zorze poranne, wstające nad lasem i polami. Głosków pozostał mi w pamięci jako takie małe miejsce, pełne wspomnień.

Jan Twardowski, Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie. T. 2,

oprac. Aleksandra Iwanowska, Wydawnictwo Literackie, 2007, s.162-163


Bo ja miałem świetnego przyrodnika, który mnie uczył prywatnie przyrody. Chodził ze mną po lasach, po łąkach. Emerytowany profesor, który tak jak uczy się kogoś języka obcego, tak uczył tej przyrody. Ale dużo przejąłem od tego człowieka Gustawa Wuttke1. (…) Witał drzewa, zdejmując kapelusz. Witał je po łacinie i po polsku (…). To było tak: w Głoskowie pod Piasecznem.

Audycja radiowa z ks. Janem Twardowskim

z cyklu Biografi a dźwiękowa Kai Kamińskiej


Słucham, jak ksiądz Jan opowiada o swoim zielniku, ile wymagało troski gromadzenie tajemnicy ziół – że kwiat lipy jest na przeziębienie, a mięta na żołądek, jak pyszna jest zupa szczawiowa zrobiona ze świeżo zerwanych liści i dlaczego nie wolno jeść owocków konwalii. (…) Nic dziwnego, że gdy potem w sprawach z klasycznej „reli”, jak mówiło się kiedyś na katechezę, pojawiają się u księdza Twardowskiego zwierzęta, są jak najbardziej na miejscu: osiołek wiezie Chrystusa Triumfującego do Jerozolimy, święty Hieronim przedstawiany jest z lwem, święty Roch to patron weterynarzy, a bocianami opiekuje się święty Wojciech.

Łukasz Malinowski, Religia z księdzem Twardowskim. Módl się za nami grzesz(cz)nymi,

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów w drodze, 2012,s.7-8

1 Gustaw Wuttke był ojcem Jana i Tadeusza obecnych na kartach Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego.