Grzegorz ma zaledwie kilka lat, gdy jego ojciec opuszcza rodzinę. Od tego czasu chłopaka wychowuje matka, która z trudem radzi sobie z dojrzewającym synem. Grzegorz zaczyna opuszczać szkołę, wpada też w towarzystwo, które mu nie służy. Matka zastanawia się, jak mu pomóc. Wysyłanie do ojca nic nie daje, ponieważ chłopak nie chce się do niego zbliżyć, mimo że bardzo przeżył jego odejście i brak zainteresowania. Czy uda się wyciągnąć Grzegorza z dołka i wyprowadzić go na ludzi?
Latawce Agnieszki Lis to krótka powieść, której głównym bohaterem jest Grzegorz. Jednak nie tylko o nim jest ta opowieść, obserwujemy bowiem zmagania matki chłopaka i rozmowy obojga rodziców na temat przyszłości dziecka.
Historia dorastającego chłopaka, który jest magnesem na kłopoty, to tylko jeden z tematów powieści. Autorka pokazała też uzależnienia i funkcjonowanie w rozbitych rodzinach. Skupiła się na tym, jak z tą sytuacją radzi sobie Grzegorz, ale nie zapomniała pokazać, jak przeżywają ją rodzice i bliscy. Nie zabrakło też wątku miłosnego, który nie przytłacza opowieści i jest przemycony jedynie w jej tle.
Największą zaletą książki jest jej forma. Po pierwsze czasy współczesne przeplatają się z przeszłością, widzimy zarówno dorosłego Grzegorza, jak młodszą, nastoletnią jego wersję. Drugą rzeczą, która wyróżnia tę powieść, jest styl prowadzenia historii. Właściwie książka składa się głównie z dialogów, które podzielono na krótkie scenki z życia rodziny Grzegorza. Czasem jest to tylko kilka linijek, czasem parę stron.
Latawce to powieść, która mnie zaskoczyła. Po pierwsze forma – bardzo oryginalna, niespotykana, prawdopodobnie też trudna dla autora, który całą atmosferę musi zbudować na wypowiedziach, nie pomagając sobie narracją. Po drugie zaskoczyła mnie treścią. Autorka w tak niewielkiej książce upchnęła kilka trudnych tematów, a przy tym podeszła do nich w sposób nieszablonowy, bez przegadania, a jednocześnie z dużym szacunkiem. Warto sięgnąć.
